Już jutro rozpoczyna się szósta edycja Hunter Festu. Tym razem rockowy maraton potrwa aż trzy dni i po raz pierwszy będzie się odbywał na lotnisku w Szymanach. Wśród gwiazd znajdą się największe polskie i zagraniczne zespoły metalowe, a wśród nich Vader, Acid Drinkers, Tiamat oraz legendarna brytyjska grupa Motörhead.

Festiwal na lotnisku

ROCKOWISKO NA LOTNISKU

Szósta odsłona Hunter Festu rozpoczyna się w czwartek 23 lipca i potrwa do soboty 25 lipca. Do tej pory tylko raz, w 2006 roku, trwał aż trzy dni. Teraz organizatorzy powrócili do dłuższej formuły. Kolejna nowość to zmiana lokalizacji muzycznej imprezy. Tym razem fani ciężkiego rocka spotkają się nie na plaży miejskiej w Szczytnie, lecz na terenie lotniska w Szymanach. Takie rozwiązanie wymusiły w znacznym stopniu realia - obecnie nad dużym jeziorem trwa budowa ścieżki pieszo-rowerowej. W tej sytuacji najbardziej dogodną lokalizacją jest właśnie lotnisko, które ma i tę zaletę, że może pomieścić znacznie więcej miłośników muzyki niż szczycieńska plaża. Są też minusy festiwalowej przeprowadzki. Za udostępnienie lotniska organizatorzy musieli zapłacić, i to pokaźną sumę, podczas gdy plażę mieli do dyspozycji za darmo. Zdaniem lidera zespołu Hunter Pawła Grzegorczyka, zmiana miejsca nie oznacza, że impreza oddala się od Szczytna.

- Festiwal wszędzie jest reklamowany jako szczycieński. Szczytno będzie na pewno bazą noclegową i zaopatrzeniową dla uczestników. Już teraz nie sposób zarezerwować w mieście miejsc w hotelach, bo są na czas imprezy zajęte - mówi Paweł Grzegorczyk.

Podobnie jak w latach ubiegłych, miasto wsparło przedsięwzięcie finansowo i organizacyjnie. Pomogła także gmina Szczytno, na której terenie święto mocnego grania się odbywa.

ZAWIROWANIA Z MOTÖRHEAD

Jeszcze miesiąc temu wydawało się jednak, że w tym roku Hunter Fest może w ogóle nie dojść do skutku. Wszystko przez zawirowania techniczno-organizacyjne związane z udziałem w nim jednej z gwiazd - brytyjskiego zespołu Motörhead. Istniała realna groźba, że grupa w

Szymanach nie zagra.

- Wynikało to z tego, że zanim wszystkie umowy zostały dopięte, Arek (Michalski, główny organizator festiwalu - przyp. red.) zaczął już reklamować imprezę. Niektórym to się nie spodobało - tłumaczy lider Huntera.

Całe zamieszanie spowodowało, że festiwal stanął pod znakiem zapytania, a to z kolei

wywołało złość wielu fanów, którzy na forach internetowych oskarżali organizatorów o nieudolność. Na szczęście sytuację udało się wyjaśnić. Organizator kilka razy jeździł do Londynu na rozmowy z menedżerami Motörhead, co zaowocowało w końcu tym, że legendarna grupa wystąpi na Hunter Feście. Będzie ją można usłyszeć ostatniego dnia, w sobotę. Zdaniem Pawła Grzegorczyka całe zamieszanie na pewno nie pomogło festiwalowi.

- Nie jest to pozytywna sprawa. Trudno jednak powiedzieć, jak odbiorą to uczestnicy. Na dziś wszystkie zapowiadane zespoły potwierdziły udział w imprezie na swoich stronach internetowych, więc mam nadzieję, że będzie OK.

DWIE SCENY

Na lotnisku w Szymanach staną dwie sceny - główna oraz rockmetalshop. Na tej pierwszej wystąpią gwiazdy - m. in. wspomniany już Motörhead, Machine Head, Tiamat oraz najbardziej znana w świecie polska grupa metalowa Vader, a także gospodarz imprezy, Hunter. Na drugiej scenie będzie można usłyszeć Acid Drinkers, Lipali, Flapjack, Jelonka oraz kilkanaście młodych zespołów wyłonionych do udziału przez jurorów. Paweł Grzegorczyk podkreśla, że jednym z celów imprezy jest właśnie promocja mało znanych, początkujących muzyków.

- To dla nich szansa pokazania się i wypromowania - mówi. Podobnie jak w latach ubiegłych, nie zabraknie niespodzianek. Tegoroczny występ Huntera ma być zarejestrowany po to, by w przyszłości zapis koncertu trafił na płytę. Jak dużej liczby uczestników spodziewają się organizatorzy?

- Byłoby świetnie, gdyby przyjechało 10 tysięcy ludzi, ale czy tak się stanie, trudno przewidzieć. Teraz niemal co tydzień w kraju odbywają się przecież duże festiwale - mówi Paweł Grzegorczyk.

(łuk)/fot. M.J.Plitt