Coraz częściej na ulicach miasta można zauważyć spacerowiczów trzymających się za... nosy. To znak, że przed chwilą przejechał pojazd transportujący zwierzęce odpady. - Spotkanie z niesamowicie cuchnącym odorem jest nie do wytrzymania - żalą się mieszkańcy i turyści, żądając od władz miasta i policji stosownej reakcji. Obie instytucje twierdzą jednak, że niewiele mogą w tej sprawie zrobić.

Śmierdzące lato w mieście

Uciążliwe śmierdziuchy

Jeśli nic się radykalnie nie zmieni, to już wkrótce Szczytno będzie kojarzone w kraju i świecie nie tylko z ruinami krzyżackiego zamku i więzioną w nim Danuśką, ale także i z uciążliwym smrodem.

Regularnie od wielu lat na "bramę Mazur" zawiewa fetor z pobliskich Leman - siedziby wytwórni podłoża zastępczego, a oprócz tego, szczególnie w okresie lata, dają się we znaki skutki przyduchy, czyli gnicia glonów w małym miejskim akwenie. To, jak się okazuje, tylko preludium do tego, z czym mamy do czynienia w okresie największych upałów.

- Zapachy z Leman są aromatem w porównaniu do tego, co unosi się wokół pojazdów transportujących zwierzęce odpady do zakładu utylizacji w Długim Borku - mówi radny Ryszard Gidziński. Sam kilkakrotnie już doświadczył spotkania z cuchnącym ładunkiem i był świadkiem, jak jedna ze znanych mu osób dostała torsji.

Codziennie do "Sarii Polska", zakładu utylizacyjnego mającego siedzibę w Długim Borku koło Rozogów i innych mu podobnych, przewożone są uboczne produkty pochodzenia zwierzęcego. Zajmuje się tym sześć firm transportowych, które by dotrzeć do celu jadą przez centrum Szczytna.

- Trzy, cztery razy dziennie te "śmierdziuchy" przejeżdżają koło mnie - mówi prowadzący kiosk "Ruchu" przy ul. Polskiej Zdzisław Matjasik. - Później przez długie jeszcze minuty trudno dojść do siebie, bo odór jest niesamowity. Dziwię się, że władze miasta nie robią nic, aby z tym skończyć, bo turyści mówią mi, że już więcej do nas nie przyjadą.

Zdecydowanych reakcji od miasta i policji żądają także nasi czytelnicy.

"Zgodnie z ustawą o ruchu drogowym ładunek umieszczony na pojeździe powinien być szczelny i nie wydzielać odrażającej woni - pisze do redakcji Jacek Szyposz. - Ten przepis jest nagminnie łamany. Mam wobec tego pytanie, co robi policja, aby prawo nie było naruszane".

Bezsilna policja

Szczycieńska policja rozkłada jednak ręce.

- Jeżeli z wywrotki sypie się żwir albo z beczkowozu cieknie ciecz interweniujemy, ale w tym przypadku za smród nie możemy karać - mówi rzecznik KPP w Szczytnie Paweł Linowski i przyznaje, że sam wielokrotnie zetknął się z uciążliwą wonią.

Zajmujący się ochroną środowiska w Urzędzie Miejskim w Szczytnie Ryszard Jerosz uważa jednak, że policja nie powinna w tym przypadku być bezsilna.

- Wydobywający się smród świadczy o tym, że pojazdy przewożące odpady są nieszczelne, a to już jest powód do interwencji - mówi Ryszard Jerosz.

Ubolewa jednocześnie, że przepisy prawne nie są w tej materii jednoznaczne. Nowa ustawa o ochronie środowiska zlikwidowała zapis mówiący o uciążliwych zapachach, a do poprzedniej nie było wydane stosowne rozporządzenie ministra.

Powiatowy Lekarz Weterynarii Jerzy Piekarz potwierdza, że w pojęciu prawnym smród jest trudno definiowalny. Nie sposób za niego karać przewoźnika, tym bardziej, że dopuszczone do transportu pojazdy mają odpowiednie certyfikaty.

Winne zakłady mięsne

- Nasze samochody wyjeżdżają z Długiego Borku umyte i zdezynfekowane, są wręcz pachnące - mówi dyrektor oddziału "Saria Polska" Sławomir Szot. - Cały szkopuł w tym, że zakłady mięsne, skąd zabieramy odpady, dają nam je nieodpowiednio przygotowane.

Według przepisów, powinny być one schłodzone do 5 stopni C, a nie są.

Dlaczego zatem towar jest odbierany?

- Jesteśmy związani umowami i nie mamy innego wyjścia - odpowiada dyrektor Szot.

Zostały tylko prośby

Czy rzeczywiście nie ma skutecznego rozwiązania problemu? Władze miejskie uznając, że pod względem prawnym nic nie zwojują, postanowiły zwrócić się do wszystkich przewoźników zwierzęcych odpadów o to, by "w miarę możliwości omijały Szczytno". Jeśliby było to niemożliwe proszą, by transport odbywał się poza centrum miasta. I tak np. jadące z Olsztyna pojazdy miałyby podążać ulicami Chrobrego i Kolejową, z Warszawy: Przemysłową, Łomżyńską, Towarową i Moniuszki, a z Biskupca - Konopnickiej i Leyka.

Załączając stosowną mapkę miasta z proponowanymi objazdami, wiceburmistrz Danuta Górska prosi przewoźników, aby przejazd ich pojazdów przez Szczytno odbywał się w godzinach rannych, wieczornych lub nocnych.

Jako pierwsza (po miesiącu) na pismo wiceburmistrz Górskiej odpowiedziała firma spod Bartoszyc. Jej szef obiecuje, że będzie się starał, "w miarę możliwości", uwzględnić prośbę władz miasta.

Stanowisko "Sarii" będzie mniej przyjazne. Pojazdy tej firmy nie będą omijać Szczytna ani nawet jego głównych dróg.

- Jadąc ulicą Polską, nasz samochód z przyczepą nie może skręcić w ulicę Linki, przy której parkują inne auta. Podobnie jest z wjazdem w ulicę Linki od ulicy Kolejowej - mówi dyrektor Szot i zdradza nam, że oprócz odpowiedzi dla wiceburmistrz Górskiej, przygotowuje drugą dla Urzędu Wojewódzkiego. Tam bowiem trafiło pismo starosty szczycieńskiego informujące o skargach mieszkańców na uciążliwości związane z transportem zwierzęcych odpadów.

Andrzej Olszewski

2005.08.03