Sprawa okrzyknięta „aferą podsłuchową” znalazła po półtora roku swój finał. Sąd Rejonowy w Szczytnie podtrzymał decyzję prokuratury o umorzeniu dochodzenia. - Tu chodzi o rozgrywki interpersonalne – komentuje sędzia Jan Steraniec.

Jak z afery wyszły nici
Włączony dyktafon był ukryty w jednym z pomieszczeń Urzędu Gminy służącym za palarnię

W styczniu ub. r. trzy pracownice Urzędu Gminy w Świętajnie odkryły w pomieszczeniu służącym za palarnię włączony dyktafon. Znajdował się on tam pod jednym z krzeseł.

Swoje podejrzenia skierowały wobec dwojga innych pracowników urzędu. To oni mieli ukryć dyktafon, aby nagrywać ich rozmowy. O wszystkim powiadomiły prokuraturę. Wkrótce tropem „afery podsłuchowej” do Świętajna ściągnęła ekipa Radia Olsztyn.

NAJPIERW ZARZUTY, POTEM BADANIA

W czasie podjętych czynności śledczy przesłuchali obie strony, przeprowadzili między nimi konfrontacje, a na końcu postawili dwojgu urzędnikom zarzut nielegalnego podsłuchu. Dopiero potem od podejrzanych zostały pobrane próbki głosu, aby potwierdzić bądź wykluczyć, że zarejestrowane na nagraniu słowa niezidentyfikowanych osób można przypisać im. Materiał w grudniu ub. r. przekazano biegłemu z zakresu fonoskopii. Ten orzekł, że z uwagi na bardzo niską jakość materiału przedłożonego do badań nie jest w stanie porównać próbek głosów, które mu dostarczono z tymi z nagrania. Jednocześnie stwierdził, że nagranie jest jednolite i nie było ingerencji w jego treść. Na tej podstawie prokuratura w Szczytnie podjęła decyzję o umorzeniu postępowania. - W myśl zasady, że wszelkie wątpliwości są rozstrzygane na korzyść podejrzanego – uzasadniał prokurator rejonowy Artur Choroszewski.

ZAŻALENIE PEŁNOMOCNIKA

Zażalenie na decyzję prokuratury w imieniu pokrzywdzonych skierował do sądu ich pełnomocnik Andrzej Jemielita.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.